Potrzeba matką wynalazku
Początki nie były jednak łatwe. W drugim tygodniu marca frekwencja na zajęciach z jogi zaczęła gwałtownie spadać. Uczestnicy masowo odwoływali swój udział w zaplanowanych na koniec miesiąca wyjazdowych warsztatach. Pani Anna nigdy wcześniej nie myślała o przejściu na tryb online, ponieważ miała wątpliwości, czy pozwoli on utrzymać jakość zajęć. Obawiała się także trudności technicznych oraz tego, że klientom nie spodoba się taka forma lekcji. Chciała jednak udzielić swoim klientom wsparcia w trudnych czasach pandemii. Jako jedna z pierwszych osób na rynku zaczęła prowadzić sesje jogi przez internet. Wyróżnikiem jej oferty było utrzymanie bieżącej komunikacji podczas zajęć, monitorowanie sposobu wykonywania ćwiczeń przez uczestników, wprowadzanie korekt i indywidualnych wskazówek.
Cyfrowa rewolucja w praktyce
Przygotowania do prowadzenia zajęć online ruszyły 13 marca. Pani Anna miała do dyspozycji sprawne łącze, komputer, kamerkę internetową i statyw. Musiała jedynie wykupić dostęp do platformy, która umożliwia spotkania z klientami w wirtualnej przestrzeni. Właścicielka szkoły jogi zrezygnowała z płatnych form promocji i ograniczyła się do powiadomienia obecnych oraz byłych klientów o wprowadzeniu zajęć online. Przyrost liczby uczestników mógłby być większy, gdybym podjęła działania reklamowe. Zamiast ich wdrożenia postanowiłam jednak zadbać o dobre samopoczucie klientów. W tym celu wzbogaciłam plan zajęć o dodatkowe sesje „ratunek dla pleców” oraz relaksacyjne i zaczęłam udzielać uczestnikom wsparcia podczas transmisji „na żywo”, prowadzonych na facebookowej grupie – tłumaczy Anna Borawska.